Kreatywni, twórczy, innowacyjni, nowocześni. Wymyślą, opatentują, sprzedadzą. Nie, nie w nowych technologiach. W spółdzielniach socjalnych z niepełnosprawnymi i niedawnymi bezrobotnymi.„Start-up: przedsiębiorstwo lub tymczasowa organizacja stworzona w celu poszukiwania modelu biznesowego, który gwarantowałby jej rozwój. Przedsiębiorstwa te mają zwykle krótką historię, są w fazie rozwojowej i aktywnie poszukują nowych rynków”. To definicja z Wikipedii. Czytam jeszcze, że start-upy najczęściej są związane z nowymi technologiami.
Czy spółdzielnia socjalna może być start-upem? Czy pracownicy takiej spółdzielni mogą być kreatywni i innowacyjni, nowatorscy, twórczy? Agata Stafiej-Bartosik z fundacji Ashoka, która wspiera innowatorów społecznych, wspomina, jak swego czasu poszła do kilku inkubatorów przedsiębiorczości z pomysłem na biznes. Nie zdradziła, że pomysł sprawdził się już w Niemczech. Chciała poznać reakcję polskich rekinów przedsiębiorczości.
Niewidome kobiety, które mają znacznie bardziej rozbudowany od osób widomych zmysł dotyku, są w stanie wykryć guz piersi na wczesnym etapie rozwoju. Kiedy lekarz wyczuwa guzki o wielkości 1, 2 cm, niewidoma kobieta czuje zmiany nawet 6-, 8-milimetrowe. Dlatego w Niemczech lekarze wysyłają pacjentki do spółdzielni socjalnych o nazwie Discovering Hands (Odkrywcze Ręce).
– W kilku inkubatorach przedsiębiorczości usłyszałem, że to nie ma sensu. Nie wypali. Że na tym nie da się zarobić – opowiada Stafiej-Bartosiak. A w Niemczech spółdzielnie Discovering Hands w zeszłym roku miały przychód 2,5 mln euro.
Andrzej wymyślił kamień
– Co robimy? Mydło i powidło. Niemalże dosłownie – śmieje się Bogusław „Bob” Kamiński ze spółdzielni socjalnej Fajna na Śląsku. Na jej stronie internetowej czytam: „Przybywamy z fajną energią”. Pytam więc, co mają fajnego.
– Na przykład mydło. Jedyne takie – zachwala.
Pomysł nie jest nowy. Ma 140 lat. Pochodzi z Anglii. Działają tam spółdzielnie socjalne, które produkują kosmetyki. Anglicy przeszkolili kilka osób ze spółdzielni Fajna. I spółdzielnia wyspecjalizowała się w mydlarstwie. – Mamy naturalne metody. Prowadzimy manufakturę i wytwarzamy 60 rodzajów mydeł – opowiada „Bob”.
Produkują mydła czekoladowe (w kształcie tabliczek czekolady), kolorowe mydła w kształcie pisanek. Każdy może zamówić sobie swoje mydło. – To może być choćby gadżet reklamowy dla firm: logotyp, godło, herb. W dowolnym kolorze, o dowolnym kształcie i zapachu.
– A powidło? – pytam Bogusława.
Powidłem w spółdzielni Fajna jest marmuro. – Mamy takiego pracownika Andrzeja. Ciągle przy czymś majstrował, coś dopracowywał. Wynalazca samouk. Przychodzi do mnie i mówi: „Wymyśliłem kamień”.
– Zwykły kamień?
– Niby zwykły. Kompozyt mineralny. Łudząco podobny do marmuru, tylko dużo tańszy.
„Bob”: – Zatrudniamy dziesięć osób. To różni pracownicy: niepełnosprawni z dawną pierwszą, trzecią grupą inwalidzką, kobiety, mężczyźni. Każdy z nich ma swoje problemy. Mamy osoby po studiach i 33-latka, który nie skończył podstawówki. Nie chcą zasiłków, jałmużny. Wzięli sprawy w swoje ręce.
Hanna ugotuje slow food
– Skąd wzięła się nazwa? Wspólny stół zawsze był dla nas ważny – opowiada Maria Sadowska z Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka”, która lada dzień w Poznaniu otworzy restaurację Wspólny Stół. W skład Barki wchodzi 50 różnych organizacji zajmujących się m.in. aktywizacją bezrobotnych, tanim budownictwem mieszkaniowym, ale też agroturystyką. We wszystkie projekty są zaangażowane osoby w jakiś sposób wykluczone: długotrwale bezrobotne, wychodzące z nałogów, bezdomne. Tak też będzie w restauracji Wspólny Stół, w której zatrudnienie znajdą kobiety, które długo były bez pracy. Ale też studenci. Spiąć to wszystko ma fachowy szef kuchni.
Lokal powstanie na parterze trzygwiazdkowego hotelu na poznańskiej Śródce. Ma serwować kuchnię polską. – Na nowo odkrytą, z gustem. Ekologiczną, bliską natury. Jak to się mówi: organic i slow food. Produkty mamy z własnych gospodarstw agroturystycznych. Własne kozy, jagnięcinę, własne warzywa – zachwala Maria Sadowska.
Szef kuchni już szkoli swoje pomocnice. Jedną z nich będzie 50-letnia Hanna Jankowska. Mówi, że trochę się stresuje, bo nie jest z zawodu kucharką. Wcześniej przez cztery lata była bezrobotna. Pośredniak skierował ją na warsztaty gastronomiczne do Centrum Integracji Społecznej, które prowadzi Barka.
– W restauracji będzie pięciu kelnerów: studenci, ale też osoby starsze. Studenci są anglojęzyczni, więc nie będzie problemów z obsługą zagranicznych gości. Młodzi nie muszą zaczynać swojej kariery od pracy w korporacji. Mogą doświadczenie zdobyć w spółdzielni socjalnej – tłumaczy Maria Sadowska.
Restauracja Wspólny Stół pierwszych klientów już ma zapewnionych: goście hotelu będą w niej jeść śniadania.
– Widzę zaskoczenie, kiedy mówię, że restauracja jest spółdzielnią socjalną – mówi Maria Sadowska. Bo z taką spółdzielnią najczęściej kojarzą się firmy sprzątające, recyklingowe, proste usługi…
Innowacyjny biznes piernikowy
O „innowacyjnym modelu biznesowym” mówi też Aureliusz Leżeński z fundacji Robinson Crusoe. Jego model już się sprawdził, bo w ciągu dwóch miesięcy udało się spłacić koszty związane z rozpoczęciem działalności. Jeden z projektów fundacji, która zajmuje się wspieraniem młodzieży z instytucji opiekuńczo-wychowawczych, polega na wypiekaniu pierników.
– Młodzi zarabiają w ten sposób na samodzielne życie, ale też uczą się zawodu, systematyczności, pracy w grupie, zarządzania zespołem, technik sprzedaży – wylicza Leżeński.
Jedna połówka piernika jest słodka, druga gorzka. Są elegancko zapakowane. W każdym pudełeczku jest też karteczka z informacją o projekcie. Młodzi cukiernicy pracują od rana do wieczora – dwa, trzy weekendy w miesiącu. Tak, żeby nie opuszczać nauki. Zarabiają od 9 do 12 zł za godzinę.
Ich pierników nie ma w sklepach. Zamawiają je firmy albo hotele – na opakowaniu można umieścić logo. Jedno kosztuje 9-10 zł.
Leżeński: – Projekt prowadzimy od jesieni. Wiadomo, są rotacje wśród pracowników. Na początku jest entuzjazm, ale po jakimś czasie pojawia się kryzys i niektórzy odchodzą. Ale trzon grup jest stały. Te osoby mają wytrwałość i chęci.